28 grudnia 2010

Pat Martino - Cream

Pat Martino to bardzo stylowy gitarzysta. Pisalem już o nim prz okazji płyty Desperado tutaj:


Daruję więc sobie dzisiaj wspomnienia koncertowe i niebanalną historię życia artysty i skupię się na muzyce. Album Cream wybrałem dzisiaj dość przypadkowo. Miałem ochotę na odrobinę dobrej, starej gitary. Półka z płytami Pata Martino pojawiła się na wysokości wzroku. Z blisko 20 już płyt tego wykonawcy, które udało mi się zebrać wybór padł właśnie na Cream. Lubię wszystkie płyty tego wykonawcy, więc losowy wybór jest też dobrym wyborem.

Jestem osobiście bardzo wdzięczny wytwórni 32 Jazz za przejęcie archiwum Muse i systematyczne wydawanie muzyki z tej bardzo zasobnej przecież kolekcji zawierającej wiele wspaniałych nagrań.Do ważniejszych pozycji we wspomnianym archiwumnależą z pewnością płyty dzisiejszego bohatera, a także wszystkie dostępne w katalogu nagrania Wallace'a Rooney'a. 32 Jazz wydaje płyty w doskonałej szacie edytorskiej i jakości dźwiękowej. Podobają mi się również pudełka lansowane przez tą wytwórnię. Otrzymujemy bowiem produkt w trwałym, niełamiącym się, a jednocześnie odrobinę analogowym i odmiennym od zwyczajnych pudełek opakowaniu.

Cream to dość nietypowa płyta stanowiąca kompilację nagrań powstałych w różnych składach z lat 1972-1977 oraz jednego nagrania z pierwszej płyty Pata po jego powrocie na scenę w 1987 roku.

W stylistyce lat siedemdziesiątych modne było nagrywanie gitary razem z organami lub elektrycznym fortepianem. Pat Martino to mistrz takiej kombinacji. W jego zespołach zawsze grali doskonali organiści. Już w pierwszym nagraniu z płyty Bar Wars z 1977 roku pojawia się wyśmienity Charlie Earland. W kolejnym 10 minutowym nagraniu koncertowym z Pat Martino Live! na elektrycznym fortepianie gra Ron Thomas. Doskonała gra lidera w 2 otwierających płytę utworach to dopiero zapowiedź czekających słuchacza emocji. Trzeci utwór to wykonywany solo (tu błąd w opisie plyty) Both Sides Now Joni Mitchell. Tutaj już ostatecznie ogarnia mnie niesamowity nastrój muzyki Pata.

Kolejny utwór - Impressions Johna Coltrane'a, to jeden z najdoskonalszych utworów napisanych kiedykolwiek dla gitarzysty. Myślę, że Coltrane nie miał takich intencji, ale jakoś ta melodia i specyficzna harmonia bardzo pasuje wielu gitarzystom. Może więc tak wyszło przez przypadek. Ten utwór daje wszystkim mistrzom gitary tak wiele możliwości interpretacyjnych. Wszyscy wielcy gitarzyści jazzowi nagrali lub zagrali co najmniej raz ten piękny standard. Osobiście za najdoskonalsze i stanowiące poziom odniesienia uważam koncertowe wykonania Stanleya Jordana. Pat Martino zbliża się do tego ideału. Nie stara się epatować słuchacza fajerwerkami technicznymi, potrafiąc jednocześnie wnieść coś nowego do tego ogranego do granic możliwosci standardu.

Właściwie to nie gitary potrzebowałem sięgając dzisiaj po Pata Martino. Potrzebowałem ciepła i optymizmu, a jednocześnie muzyki, która wciągnie, pozwoli odpłynąć choćby na chwilę zatapiając się w całości w materii muzycznej. To unikalne połączenie nie zdarza się często. Muzyka wciągająca jest zwykle smutna, zimna, eklektyczna, zdecydowanie nieoptymistyczna. Z Patem jest inaczej. Nie wiem właściwie czemu, może to lekkość budowania melodii, może specyficzny lampowy, analogowy, bardzo głęboki i łatwo rozpoznawalny dźwiek jego gitary ? Nie ma to przecież większego znaczenia. To jest muzyka magiczna i tyle!

Posłuchajcie Alone Together, albo duetu z Gilem Goldsteinem w Send In The Clouds. Jest cicho, spokojnie, nastrojowo, ciepło leje się z głośników, a jednak daleko tu do banału. To właśnie jest wielka sztuka...

Na tej płycie nie potrafię wyróżnić żadnego utworu, ani też znaleźć słabych fragmentów. Cream to jedna z nielicznych skladanek, jaką znam pozbawiona słabych utworów.

Jeśli chcecie zanurzyć się w ciepłym morzu dźwięków, posłuchajcie Pata Martino. Chwila zapomnienia i zastrzyk optymizmu gwarantowany.

Pat Martino
Cream
Format: CD
Wytwórnia: 32 Jazz
Numer: 604123204125

Brak komentarzy: